W 1970 roku, gdy w Nowym Yorku właśnie rodziło się graffiti, osiemnastoletni Włodzimierz Fruczek wykonał swoje pierwsze prace na murach Warszawy. Fruczek, początkujący artysta zatrudniony jako dekorator w Centrali Rybnej, regularnie przejeżdżał przez część Warszawy znaną po wojnie jako Dziki Zachód, położoną w dużej mierze na terenie dawnego getta: zrujnowaną, pełną gruzów, owianą złą sławą przestępczości i szemranych interesów. Krajobraz ruin i ślepych ścian kamienic wywołał silne wrażenie na młodym twórcy, który bez żadnego projektu ani planu w ciągu kilku dni namalował serię postaci na ścianach budynków przy ulicach Żelaznej, Grzybowskiej i Waliców. Wykonane farbą malunki przedstawiały obrysy ciał ludzkich, czasem tylko korpusów lub kończyn. Niektóre z postaci stały spokojnie, nawet trzymając się za ręce, niemniej większość była wygięta w ekstatycznych pozach. Malunek na fotografii, zrealizowany pod adresem Waliców 14, przedstawia scenę rozstrzelania i jako jedyny posiada tytuł: Taniec śmierci. Była to spontaniczna, emocjonalna reakcja twórcy na otaczające go pozostałości wojny i Zagłady.
Fotografia Tomasza Sikorskiego wykonana została około 1974 roku. W narracji Sikorskiego praca Fruczka stanowi symboliczny początek graffiti w Polsce, niezależny od wzorców amerykańskiej sztuki ulicy, doniosły artystycznie i silnie związany z lokalną historią. Dlatego zdjęcie Tańca śmierci Fruczka otwiera opowieść o powojennym artystycznym graffiti w Polsce.
Źródło:
Tomasz Sikorski, Marcin Rutkiewicz, Graffiti w Polsce 1940-2010, Carta Blanca, Warszawa 2011.