„Maszyny drżące, kominy dymiące” to film wideo wieńczący działalność Strychu – nieformalnej przestrzeni spotkań, imprez, wystaw i festiwali na poddaszu jednej z kamienic przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi – a jednocześnie Kultury Zrzuty, która uległa atrofii niedługo później, rozrywana sporami estetycznymi i ambicjonalnymi. Strych został zamknięty przez właściciela lokalu Włodzimierza Adamiaka w 1986 roku, koniec Kultury Zrzuty datuje się zwykle na rok później.
Film nakręcony został przez Józefa Robakowskiego przy współpracy Witolda Krymarysa, a więc dwóch neo-awangardowych, multimedialnych łódzkich artystów, specjalizujących się w fotografii, filmie i wideo arcie. Jednocześnie przedmiotem filmu jest happening przygotowany przez Łódź Kaliską (Marka Janiaka, Adama Rzepeckiego, Andrzeja „Makarego” Wielogórskiego, Andrzeja Kwietniewskiego), z którą Robakowski nie zgadzał się zarówno co do znaczenia Kultury Zrzuty (założyciel Galerii Wymiany rozszerzał ten termin na cały niezależny ruch artystyczny lat osiemdziesiątych), jak i w kwestiach estetycznych, w których często odwoływał się do dziedzictwa wielkiej awangardy, odrzucanego przez „kaliszan”. W efekcie rozgorzał spór o autorstwo „Maszyn drżących, kominów dymiących...”: czy należy ono do operatorów kamer (Robakowskiego we współpracy z Krymarysem), czy też do członków Łodzi Kaliskiej, inscenizujących działania przed obiektywem. W 1988 roku Robakowski przemontował oryginalny zapis, zwolnił obrazy, zmienił kolory i dodał muzykę Witolda Lutosławskiego, a nowe dzieło zatytułował „Party mit Lutosławski”. Warto dodać, że w filmie wzięło udział znacznie więcej osób, prócz już wymienionych także Jacek Jóźwiak, Paweł Kwiek, Zofia Łuczko, Dariusz Kędziora, Jarosław Bogusiak, Andrzej Janaszewski, Zygmunt Rytka, Zbigniew Bińczyk i kuzyn „Makarego” – również Andrzej Wielogórski.
Paradoksalnie, spór o autorstwo filmu oddaje twórczy wkład filmowców, którzy uczestniczyli w wydarzeniach i nie tylko je rejestrowali, lecz także kreowali. „Ekspresyjne, a nawet dramatyczne, sceny znacznie przerkoczyły zamierzenia ich realizatorów, których wstępną ideą było zmontowanie w naturalnym otoczeniu (w pasażu miejskim oraz we wnętrzu bardzo ważnego dla środowiska artystycznego miejsca, jakim był łódzki Strych) teledysku do popularnego w Łodzi szlagieru”, jak pisała krytyczka Jolanta Ciesielska. Artyści przeprowadzali akcje w przestrzeni Łodzi, na ulicach i w barze Balaton, a następnie urządzili imprezę na Strychu. Drogą „zrzuty” twórcy uzbierali pieniądze na wódkę i ziemniaki jako zakąskę, co oddawało ubogi, nieco dekadencki nastrój panujący na Strychu. W finale filmu z ust krewnego „Makarego” padła słynna później kwestia „sztuka wymaga poświęceń”. Słowa te dotyczyły zniszczonego przez artystów akordeonu – pamiątki po zmarłym ojcu – ale w kontekście pożegnania ze Strychem dobrze oddawały kondycję artystycznego undergroundu, w którym panowały zasady „ekonomii na opak” (by posłużyć się terminem z Reguł sztuki Pierre’a Bourdieu).
„Maszyny...” trwają 17 minut, a ich pierwszy pokaz miał miejsce w 1987 roku na festiwalu filmów wideo w studenckiej galerii Dziekanka w Warszawie.
Źródła:
Marek Janiak (red.), "Kultura Zrzuty", Warszawa 1989.
Łódź Kaliska (red. i oprac.), "Bóg zazdrości nam pomyłek", Łódź 1999.
Jolanta Ciesielska, "Videoperformance", w: Piotr Krajewski i Violetta Kutlubasis-Krajewska, "Ukryta dekada. Polska sztuka wideo 1985-1995", Wrocław 2010.